Biało-Niebiescy po bardzo zaciętym spotkaniu pokonali przyjezdnych z Koniaczowa 2:1, po bramkach Piotra Lufta i Oskara Hamachera. W rozwinięciu newsa prezentujemy wam relacje z tego spotkania dlatego też zapraszamy was do lektury.
Więcej w rozwinięciu newsa...
Przed spotkaniem ostrzegaliśmy was, iż kolejny beniaminek na naszej drodze jest bardzo wymagającym przeciwnikiem i spośród pozostałej dwójki będzie najgroźniejszy. Tak też się stało, bowiem Koniaczów przyjechał na Sportową bez żadnych kompleksów i jak równy z równym walczył o jakąkolwiek zdobycz punktową. Mecz mimo bardzo zimnej i niekiedy deszczowej aury mógł się podobać a ci, którzy pofatygowali się przyjść i pooglądać to spotkanie na pewno nie narzekali na nudę gdyż z obu stron okazji było bardzo dużo.
W porównaniu do poprzedniego meczu, w szeregach Radki doszło do kilku roszad kadrowych, od pierwszej minuty zobaczyliśmy parę stoperów Luft-Pruchnicki, zaś po dwóch spotkaniach banicji do wyjściowego składu wskoczył Konrad Szpunar.
Od pierwszej minuty bardziej aktywniejsi byli przyjezdni z Koniaczowa, dłużej grali piłką i raz po raz nękali naszą defensywę chytrymi kontrami po których to mogły paść gole. Nasz zespół natomiast pierwszy kwadrans przespał czego efektem był stracony gol i masa szczęścia w niektórych sytuacjach pod bramką.
Pierwsza okazja dla przyjezdnych nadarzyła się już w 8 minucie, rzut wolny z lewej strony boiska ustawił stoper KS-u i wrzucił mocno bitą piłkę na siódmy metr od bramki, futbolówkę zdołał przeciąć głową jeden z zawodników Koniaczowa, na nasze szczęście Mateusz Wyczawski końcówkami palców wybronił próbę pomocnika drużyny przeciwnej.
Biało-Niebiescy przyzwyczajeni do kontroli nad spotkaniem, byli bardzo zaskoczeni przewagą jaką stworzyli sobie przyjezdni, słaba aktywność w odbiorze i brak "doskoku" do przeciwnika skutkowało utratą pierwszego po 345 minutach gola.
Goście wyprowadzili piłkę z piątego metra od własnej bramki, futbolówka po obwodzie trafiła na prawą stronę boiska gdzie pojedynek z Rożakiem wygrał skrzydłowy KS-u, zaś próbujący zaasekurować Pruchnicki runął na murawę z bólem w kolanie, lecz akcja nadal trwała, skrzydłowy Kidałowic wykorzystał lukę w obronie i dograł na 10 metr, tam doskonale znalazł się jeden z napastników i w sytuacji oko w oko z Wyczawskim, zachował się przytomnie dogrywając w bok do Duczyńskiego, ten przystawił stopę i strzałem w boczną siatkę nie dał szans naszemu golkiperowi.
Mieliśmy podwójną stratę, pierwszą była to strata bramkowa natomiast druga to kontuzja kolana Kamila Pruchnickiego i w efekcie pierwsza wymuszona zmiana, na boisko wszedł Piotr Kucab zaś Jakub Herman cofnął się w miejsce Kamila.
Wydawać by się mogło iż nasz zespół po straconej bramce się wreszcie obudzi i zacznie grać tak jak przyzwyczajał nas wcześniej, tak się jednak nie stało a Koniaczów jeszcze śmielej atakował defensywę a Radce brakowało stuprocentowych sytuacji.
Usprawiedliwiać nas mógł fakt iż przez pierwsze 45 minut graliśmy "pod wiatr", który nie oszczędzał ani przez minutę i ciężko było w jakiś konstruktywny sposób wyprowadzić atak.
Mimo nie sprzyjających warunków i twardej gry drużyny przeciwnej, Biało-Niebiescy z minuty na minutę zaczęli się rozkręcać, pierwszą okazję na strzelenie bramki miał Oskar Hamacher ale jego uderzenie przeleciało nad bramką. Kilka minut później ponownie dali o sobie znać gracze w Biało-Niebieskich strojach, tym razem najbardziej aktywny w początkowej fazie spotkania Madaj, z łatwością miną obrońcę przyjezdnych i doskonale dograł wzdłuż bramki, niestety Konrad Szpunar nie nadążył za akcją i piłka przeszła przez całą szesnastkę przeciwnika.
Odpowiedź gości mogła być zabójcza, dośrodkowanie w pole karne wyłapał Wyczawski i szybkim wyrzutem uruchomił Madaja, niestety Kamil stracił piłkę na rzecz Kłaka, który zdecydował się na strzał z 25 metrów, futbolówkę nieuchronnie zmierzającą w okienko bramki wyciągnął Mateusz Wyczawski czym uratował Radkę przed stratą drugiego gola.
Kilka minut później mogliśmy się cieszyć z pierwszego trafienia ale na nasze nieszczęście w zamieszaniu na piątym metrze strzał Oskara i dobitkę Kamila instynktownie złapał golkiper gości.
Wyrównanie przyszło w 40 minucie, krótkie rozegranie rzutu rożnego przez Szpunara i Rożaka, ten drugi po otrzymaniu piłki od Konrada celnie dośrodkował na dalszy słupek, tam doskonale znalazł się Piotr Luft i na wślizgu wpakował piłkę w boczną siatkę.
Po strzelonej bramce ciśnienie z Biało-Niebieskich zeszło, wreszcie mieliśmy więcej z gry i to przeciwnik musiał bardziej pracować w obronie żeby nie stracić drugiego gola, goście stwarzali sobie sytuacje jedynie ze stałych fragmentów gry, strzały z rzutów wolnych pewnie chwytał Wyczawski a i z seriami rzutów rożnych dobrze radziła sobie nasza defensywa wraz z Mateuszem.
Radka próbowała do końca pierwszej połowy zdobyć bramkę na 2:1 ale niestety ta sztuka się nam nie udała i na przerwę schodziliśmy przy wyniku 1:1.
Na drugie 45 minut Biało-Niebiescy wyszli bardziej zdeterminowani i pewni swego, z pomocą wiatru wydawać by się mogło iż strzelenie bramki to tylko kwestia czasu, tak się jednak nie stało bowiem nasz zespół "bił głową w mur", mimo stwarzanych sytuacji nic nie mogło wpaść.
Wraz z rozpoczęciem drugiej połowy z nieba "lunął" obfity deszcz, i znacznie ciężej grało się obydwu zespołom, lepiej tą próbę przetrwali goście, którzy jako pierwsi wyprowadzili atak na bramkę Wyczawskiego.
Wprowadzony po przerwie XXX dostał doskonałe podanie na lewej stronie boiska ale będąc oko w oko z naszym bramkarzem, przegrał pojedynek a Mateusz zbił piłkę na rzut rożny. To właśnie po tym stałym fragmencie mogła wpaść bramka dla przyjezdnych, dochodzącą na krótki słupek piłkę nie wybił ani Rożak, ani Hamacher, ani Wyczawski ale także goście nie zorientowali się iż dostaną ją w tak łatwy sposób i futbolówka swobodnie wyszła za końcową linie.
Odpowiedź Biało-Niebieskich miała nadejść kilka minut później ale strzał z wolnego Lufta oraz próba Łuca nie przyniosły pożądanego skutku i na tablicy wyników widniało nadal 1:1.
Koniaczów najwięcej zamieszania stwarzał sobie po stałych fragmentach gry, na nasze szczęście wszelkie zapędy stopował nasz bramkarz lub niedokładność wykonującego ten element.
My staraliśmy się co chwile odgrywać przyjezdnym ale tak jak we wcześniejszych akcjach tak i w tych brakowało dużo skuteczności, najlepszą okazję do zmiany wyniku miał Oskar Hamacher ale w sytuacji sam na sam z golkiperem gości przegrał pojedynek trafiając go w brzuch.
Czas upływał a zdenerwowanie w naszych szeregach rosło, to co z łatwością przychodziło nam w poprzednich spotkaniach, w tym niestety nie było tak proste jak mogłoby się wydawać, gdy na zegarze widniała 87 minuta nadeszło wreszcie przełamanie.
W zamieszaniu na polu karnym piłkę otrzymał Hamacher, za pierwszym razem trafił on w nogi naszego zawodnika następnie futbolówka wyskoczyła spod piszczeli obrońców Koniaczowa i ponownie trafiła do Oskara, zaś ten silnym strzałem z podbicia uderzył nie do obrony w boczną siatkę czym ucieszył kibiców, zawodników a także trenera Mikłasza.
Do końca meczu pozostawało nie wiele, arbiter główny doliczył trzy minuty i w ostatniej z nich wyrównać mogli przyjezdni, rzut wolny na 20 metrze ustawił sobie najlepszy strzelec drużyny Dariusz Bzdoń ale strzał napastnika Koniaczowa przeleciał obok słupka a po wznowieniu od piątego metra sędzia zakończył to spotkanie przy wyniku 2:1 dla Biało-Niebieskich.
"Najważniejsze trzy punkty", takie słowa mogliśmy usłyszeć z ust kibiców i niektórych zawodników, owszem jest w tym dużo racji, jednak styl gry i skuteczność tego niedzielnego popołudnia była daleka od ideału. Te wszystkie elementy trzeba za wszelką cenę poprawić bowiem przed naszym zespołem dwa ciężkie spotkania a takie potknięcia jak w pojedynku z Koniaczowem, mogą w drastycznych skutkach skończyć się z Muniną czy Ostrowem.
Od środy Biało-Niebiescy wracają do zajęć a znając metodykę pracy trenera Jacka Mikłasza, będzie on starał się poprawić błędy z ubiegłego spotkania i ustrzec zawodników przed ponownym ich popełnianiem.
Oczywiście gratulujemy zawodnikom oraz trenerowi kolejnego zwycięstwa, bowiem każda victoria pcha nas bliżej upragnionego celu. Przed nami dwa ostatnie kroki w tej rundzie, trzeba odpowiednio zmotywować się aby nie stracić głupio zaliczki jaką mamy nad drugimi Rudołowicami.
Walczyć, trenować, Radymno musi panować !
BRAWO RADKA !!!
MKS RADYMNO 2:1 KS KONIACZÓW ( 1:1 )
0-1 Dawid Duczyński 25' 1-1 Piotr Luft 40' 2-1 Oskar Hamacher 87'
Skład MKS-u Radymno: Mateusz Wyczawski, Sebastian Rożak (70' Tomasz Suchy), Piotr Luft
Kamil Pruchnicki (18' Piotr Kucab), Krystian Suchy, Grzegorz Łuc, Jakub Herman, Kamil Madaj, Konrad Szpunar (C) (87' Przemysław Podgórski), Mateusz Rożak (45' Misha Podibka), Oskar Hamacher
Ławka rezerwowych: Michał Leja, Karol Michalewski, Mateusz Motyka
Trener MKS-u Radymno: Jacek Mikłasz
Skład KS-u Koniaczów: Mateusz Komenda, Dariusz Bzdoń, Piotr Czopik, Dawid Duczyński, Łukasz Gołąb, Konrad Halejcio, Klaudiusz Kłak, Konrad Kołoda, Paweł Lonc, Paweł Pawłowicz (46' Michał Szczomrzyk), Tomasz Świt
Ławka rezerwowych: Jakub Aleksander, Łukasz Bawoł
Trener KS-u Koniaczów: Piotr Czopik
Żółte kartki: J.Herman ;
Widzów: 100